niedziela, 20 listopada 2011

CD. III rozdziału

Po czym wstała, ubrała się w szlafrok i wyszła do łazienki, zostawiając chłopaka samego w jej pokoju.
Odświeżyła się, umyła zęby i poszła do kuchni, gdzie czekał już na nią Janek. Oniemiała, stół był tak pięknie nakryty, że na chwilę wstrzymała oddech. Był na nim zwykły biały obrus lecz pomarszczony, a pośrodku były kwiaty tulipanów.
- Oh… Janek ! Jak pięknie ! Ty to zrobiłeś w 30 minut ?
- Oczywiście, że nie wszystko wcześniej przygotowałem za nim twoja mama do mnie zadzwoniła. Miałem zamiar dać ci ten bukiet ale pomyślałem, że skoro robię ci już śniadanie. To ładnie by to wyglądało. - Uśmiechnął się.
-To jest cudowne !
Gdy już zjadła, pomogła posprzątać chłopakowi. Potem przenieśli się do salonu.
- Jak twoja ręka ? – zapytał
- Nie boli, miałam szczęście ! – odpowiedziała – To co idziemy gdzieś ?
- No nie wiem, moglibyśmy się przejść do parku.
- Hmm… A może byśmy pojechali odwiedzić Jaskinię ?
- Przecież wiesz, że nie możesz jeździć.
- Kto powiedział, że będę jeździć ? Nie byłam już u niej od tygodnia ! Stęskniłam się za nią – powiedziała Mania ze smutkiem
Podszedł do niej i przygarnął ją do siebie.
-Ja ci już nie wystarczam ? – szepnął jej do ucha, następnie przytulił ją mocno i wypuścił z objęć. – Dobrze to ubieraj się.
Zostawili karteczkę mamie Mani i wyszli na przystanek. Po 20 minutach jazdy autobusem dojechali pod bramę pensjonatu dla koni. Mania zadzwoniła domofonem i na powitanie wyszedł im właściciel, pan Grzegorz. Był miłym facetem po 30-stce, miał żonę, która dzieliła jego pasję- konie.
- Witam, Maniu ! – wyszczerzył się – wchodźcie !
Mania poszła się przebrać w stajenne rzeczy a Janek czekał przed boksem Jaskini i głaskał ją, coś do niej mrucząc. Potem Mania poszła od razu przywitać się ze swoją klaczą.
- Cześć mała! Zaprzyjaźniłaś się już z Jankiem ? – zapytała wchodząc do boksu – Kochanie, wejdź do boksu, ona cię nie ugryzie.
- Wolałbym nie, ponieważ nie mam butów na przebranie – powiedział przepraszająco
- Ona ma tu czysto ! Sama słoma, dzisiaj w południe pewnie miała sprzątane! Wchodź.
Janek już nie miał żadnych argumentów więc wszedł i pogłaskał klacz po pysku. Jaskinia była wysoka, miała ładną, lśniącą kasztanowatą sierść. Na przednich nogach miała dwie wysokie białe skarpetki. Grzywę miała ściętą. Mania jeszcze raz ucałowała konia w chrapy i poszła po czyścidła. Gdy wróciła podała chłopakowi szczotkę i sama zabrała się do usuwania zeschniętego błota z sierści. Gdy skończyli, Mania ubrała kantar klaczy i już sięgała po linkę by przypiąć ją, lecz Janek wziął uwiąz z jej rąk i chwycił go.
- Gdzie mam ją zaprowadzić ? – zapytał
- Sama chciałam ją zaprowadzić ! Przecież mam tylko potłuczoną rękę ! – wściekła się dziewczyna – Oddaj ją !
- Maniu, a co by było gdyby nagle się spłoszyła i wyrwała się ? – zapytał grzecznie lecz widać było napięcie na jego twarzy
- Ale ja ją znam ! To odważna klacz ! – wykrzyknęła
- Ciii… Nie krzyczy się przy koniach. – upomniał ją
- Przestań mi mówić wreszcie co mam robić ! – wyrwała linkę z jego ręki i ruszyła prowadząc klacz za sobą.
Janek był zły. Na jego pięknej twarzy pojawiły się zmarszczki gniewu. Gdy dziewczyna wyprowadziła konia, wyszedł za nią.
Mania pociągła linkę by Jaskinia poszła za nią, nie usłuchała.
- Mała! No chodź ! – powiedziała do niej, ponownie pociągając za sznurek
Klacz stała z postawionymi uszami, wpatrując się w ciemny punkt, którego nie było widać wśród spadających płatków śniegu.
- Jaskinia no chodź ! Pójdziesz na godzinę na padok, pobiegasz. – obiecywała Mania
W końcu koń ustąpił i Mania doprowadziła klacz do bramy wybiegu. Wpuściła ją i patrzyła jak oddala się kłusem w stronę koni. Poczuła na karku powiew ciepłego powietrza, odwróciła się i spojrzała w oczy Jankowi, wciąż gniewnie. Lecz ku jej zdumieniu on miał znowu spokojny, piękny wyraz twarzy,
- Kochanie, przepraszam ! – wyszeptał w jej ucho
- Widzisz, nic mi się nie stało ! – powiedziała odsuwając się od niego
- A gdyby się coś stało ? Wybacz mi. Po prostu się martwię o ciebie. Nie wybaczyłbym sobie do końca życie, że tobie się coś stało, choć mogłem temu zaradzić. – powiedział
- Och… No dobrze. Ja też przepraszam. Czasem potrafię być uparta – uśmiechnęła się i zobaczyła ulgę w jego oczach
- Robi się ciemno. – zauważył – Wracajmy. Jaskinię zapewne wezmą stajenni wraz z innymi końmi.
- Dobrze. Poczekaj na mnie w domu Grzegorza. – powiedziała muskając go w policzek – Ja postaram się szybko przebrać ! A potem … pojedziemy do ciebie !
- OK.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz